Piątek, piąteczek, piątunio … no to mamy koniec roku i ostatnie denko … w tym roku oczywiście, bo kolejne już się zbiera. Tym bardziej, że postanowienie ograniczenia mojego zapasu, nadal jest mocne.
Palmolive – Magic Softness – Pianka do mycia rąk
Kupuję i zużywam, zresztą wszyscy domownicy chętnie po nią sięgają, kupuję ponownie. Obecnie jest to jeden z obowiązkowych zakupów w Rossmannie, póki co nie widzę, żeby coś w tym temacie miało się zmienić. Ostatnio mam wrażenie, że nawet umilacze kąpieli tak często, jak ona nie pojawiają się w denkach.
Pharma Bio Laboratory – Sól do kąpieli – Relaksująca z Jałowcem
Bardzo fajna sól do kąpieli. Zapach jest intensywny, ale głowa mnie po nim nie boli. Niedroga. Sprawia, że skóra jest momentalnie bardziej miękka i jakby dodatkowo zabezpieczona, choć nie pozostawia powłoczki, ale nie jest tępa pod palcami, jak to się zdarza po innych. Mam jeszcze 2, ale już wiem, że kolejne przyniosę do domu z osiedlowej drogerii, zwłaszcza, że sezon na moczenie się w wannie w pełni.
Dermaglin – Maseczka przeciwzmarszczkowa i do cery trądzikowej
Bardzo je lubię, zwłaszcza w połączeniu ze skompresowaną maską, która dłużej utrzymuje jej wilgoć i nie pozwala wyschnąć. Nawilża, ujędrnia, koi, wyrównuje koloryt. Dużo ich zużyłam i kolejne kupować będę.
Nivea – MicellAIR – Profesjonalne chusteczki do demakijażu
Dostałam je od Dorotki z Coś dla duszy i dla ciała. Miałam ich spróbować klasycznie, zgodnie z przeznaczeniem, ale ostatecznie, oczywiście tego nie zrobiłam i do samego końca zużyłam je tak jak zawsze używam tego typu chusteczek, do zmywania swatchy po kolorówce. I tu sprawdzały się bez zarzutu.

Kivvi – Eye Cream
Bardzo lekki, czuć, że szybko się wchłania. Delikatnie zastyga, skóra zostaje matowa. Tyle czułam, a jak spojrzałam w lustro, zobaczyłam białe obwódki, trudne do roztarcia, czyli jednak nie cały się wchłania. Ciut dostało mi się do oka i lekko szczypie. Nie zachwycił mnie.
La Roche-Posay – Redermic C Eyes
Żółty, zupełnie przyjemny krem. Mrowi zaraz po nałożeniu, ale poza tym nic złego się nie dzieje. Nie uczula, nie podrażnia moich wrażliwych oczu, nie zapycha podatnej na to skóry pod nimi. Nie zauważyłam spektakularnego działania, ale cienie jakby mniejsze mam, a to nie przez to, że się wyspałam. Mam na niego ochotę i pewnie się skuszę.
Mincer Pharma – BotoLiftX – Krem pod oczy i okolice ust
Przyjemny, normalny krem. Nie uczula, nie podrażnia moich wrażliwych oczu, nie zapycha. Daje uczucie nawilżenia. Nie zastyga, nie naciąga skóry. Bardzo komfortowy, szybko się wchłania, nawet jak nałożę więcej. Skóra pod oczami jest w lepszej kondycji, załamania są mniej widoczne. Lekko mrowi, ale to mija i nie jest szczególnie nieprzyjemne, a co najważniejsze bez dalszych konsekwencji. Zaciekawił mnie, kupię.
Mokosh Cosmetics – Liposomwe serum pod oczy
Rzadki olej, który pachnie ogórkiem. Bardzo wydajny, dosłownie wystarczy kropelka. Na oczach tworzy mgłę, ale większej krzywdy nie robi. Niestety poza natłuszczeniem niewiele robi. A stosowałam solo, przykrywałam kremem bądź maseczką. Niestety nie jest dla mnie.
Orientana – Naturalny kompleksowy bio krem pod oczy – Regenerująco-odmładzający
Lekki, nawilżający. Nie robi krzywdy moim wrażliwym oczom. Fajny na dzień. Delikatnie zastyga i pozostawia biały ślad, ale da się go rozetrzeć. Przyjemny, ale ja szukam czegoś bardziej odżywczo-regenerującego.
Ziaja – Yego Sensitiv – Wygładzający krem pod oczy dla mężczyzn
Nie wiem czy to jest realne, żeby mój mąż zaczął używać kremu pod oczy, więc oczywiście sama go spróbowałam. Przyjemny, gęsty, biały krem. Na początku czułam w nim sztuczną malinę, później przechodzoną truskawkę. Cokolwiek by to nie było, w większej ilości coś się z niego ulatnia i podrażnia mi oczy. Od początku, jeszcze zanim cokolwiek miałoby szansę dostać się do oczu. W małej ilości jest bardziej znośny. Jednak po 3 aplikacjach nie zauważyłam, szczególnego działania.

Sephora – Waterproof Eye Makeup Remover
Nie pachnie. Idealnie usuwa mój nie wodoodporny makijaż oczu. Jest łagodny dla skóry, ale oczy mnie za każdym razem po nim pieką. Więc nie spotkamy się w większej pojemności.
Isana – Kids – Pianka pod prysznic
Najgorsza pianką jaką miałam, bo to w sumie nawet nie do końca pianka. A do tego atomizer zaciął się po kilku naciśnięciach. Większość produktu jest w opakowaniu, ale nie da się jej wydobyć.
Beauty Line – Główka od szczoteczki sonicznej
Ostatnio regularnie używam szczoteczki sonicznej, którą kupiłam w Biedronce. Na tyle regularnie, że główka wymagała wymiany. Nie jest super delikatna, ale jak nie dociskam nią za mocno, to spisuje się całkiem nieźle. Mam kilka zapasowych główek, jeśli będę jej nadal używać za kilka miesięcy, to kupię coś lepszego.
Alkemie – GlowUp – Peeling-maska
Dostałam trochę od Agnieszki z bloga Kosmetyczny Fronesis. Ślicznie pachnie, rozprowadza się jak krem. Farfocle nie znęcają się nad moją wrażliwą skórą. Za każdym razem zostawiałam ją na dłużej. Niestety jak przesadzę i przetrzymam ją za długo to migruje mi do oczu i szczypie. Zmywam ją tylko wodą, bezproblemowo. Skóra po niej jest gładka i odżywiona. Niestety muszę ją kupić dla tego odżywienia, bo klasycznego peelingu mi raczej nie zastąpi.
Mydło Stacja – Hydrolat z dzikiej malwy
Przyjemny, lecz mocny, przez co zdarzało mu się podrażnić mi skórę. Jednak krzywdy wielkiej nie robił. Pewnie zwykłe rozcieńczenie ograniczyłoby jego moc, ale pojemność, wielka nie jest i szybko się skończył. Nie mówię, że do niego nie wrócę, ale wolałabym coś bardziej łagodzącego.
Alpha – H – Liquid Gold – Tonik złuszczający z kwasem glikolowym
Jest dla mnie za mocny. Próbowałam wielokrotnie i zawsze musiałam ratować skórę po jego użyciu. Sięgnęłam po niego dużo za szybko, bo na samym początku przygody z kwasami, moja skóra nie była na nie przygotowana i ja też nie. Odkładanie na później trwa za długo i już nie mam odwagi próbować. Może kiedyś kupię nowe opakowanie i spróbuję ponownie tego hitu internetu, ale na razie mnie do niego nie ciągnie.
Tints of Nature – Naturalna farba do włosów – 4N Naturalny średni brąz
Ania z bloga Co kręci Anulę tak ją zachwalała. Na początku zamówiłam 3N, która u mnie wyszła, jak czarna. No cóż u mnie kolor wyszedł zupełnie inny, niż u Anuli, co mnie mega zaskoczyło. Przy obecnej 4N, znowu jest za ciemno, widać moje włosy mocno łapią pigment, ale tym razem choć widać, że to brąz, bardzo ciemny, ale jednak. No cóż następnym razem wybiorę jaśniejszy kolor. Instrukcja jest łatwa, wszystko czego potrzebowałam było w środku. Najpierw odrost, potem reszta na długości, spłukałam. A co do samej farby, była łatwa w obsłudze, ładnie pokryła mi włosy, nawet było jej trochę za dużo, jak na moje krótkie włosy. Nie uczuliła i nie podrażniła mojej skóry głowy, nie spaliłam sobie włosów. Szybko łatwo i przyjemnie. Włosy myję codziennie, a kolor nadal fajnie się trzyma, dobre 4 tygodnie, mimo, wcierek, żelu aloesowego i oleju, które dosyć regularnie w nie wcieram. Nie mam zastrzeżeń większych, niż to, że znowu przestrzeliłam z kolorem.