Piątek, piąteczek, piątunio … po pogrzebie, inny wydźwięk ma, ale życie toczy się dalej. Weekend zapowiada się intensywnie i w marę możliwości na dworze. Jakie macie plany?
Nacomi – Biała glinka – Maska łagodząca do twarzy
Fajny produkt, moja skóra dobrze się z nim dogaduje. Za każdym razem koloryt jest wyrównany, skóra jest ukojona i gładka. A jak jeszcze wymieszam ją z innymi produktami, spokojnie mogę podbić jej działanie. Daje się zmyć bez problemu. Nawet jak zaschnie, to nie robi masakry na mojej wrażliwej skórze. Krzywdy mi nie robi. Kupię ponownie. Choć najbardziej lubię ją z maską w tabletce na wierzchu.
Cien – Pianka do mycia rąk – Soczyste mango
Przyjemna konsystencja i zapach, który dla mnie jest najładniejszy z dostępnych wersji. Lubiłam, ale nie przebija Palmolive, więc nie wiem czy do niej wrócę, choć opierać się nie będę.
Fito Kosmetik – Sól do kąpieli – Sakska, fitoaktywna
Sól gruboziarnista z 2 saszetkami ziołowymi. To właśnie te saszetki nadają zapach kąpieli. Uwaga! Jak saszetka się rozpadnie to cała wanna łącznie z człowiekiem będzie w farfoclach. Całkiem przyjemna sól, nie jest jakoś szczególnie zachwycająca, moje wrażenia są neutralne, ale … mam ją w sklepiku osiedlowym, jest niedroga, nie mam za bardzo na co narzekać. Kupiłam wiele i kupię ponownie.
See See – Krem na noc z minerałami z Morza Martwego do wszystkich typów skóry
Wpadł mi w ręce przez pierwszego Golden Box’a od Be Glossy, jako jeden z 3 kremów. Nie robi mi nic złego. Jest treściwy, ale daje się przyzwoicie rozprowadzić. Niby się wchłania, ale odczuwalnie siedzi na skórze, czym mnie irytuje. Nie robi nic szczególnego, więc głównie używałam go jako zabezpieczenia dla serum pod spodem. Nie planuję powrotu do niego, a wypadł tak słabo, że na inne ich produkty też nie mam już ochoty.
APIS Natural Cosmetics – Serum śliwkowe
Lubię ich kosmetyki, większość z nich wspominam bardzo dobrze, a to oznacza jedno, trzeba będzie zamówić. To maleństwo uchowało się tylko dlatego, że zwiało mi za pralkę i wcisnęło się tak, że nie widziałam. Ale dosyć systematycznie robię bardziej konkretne porządki, więc większe szanse ma przeleżeć w szufladzie, niż gdziekolwiek indziej. Jaka to była przyjemność znowu po nie sięgnąć. Czułam się prawie, jakbym użyła ich Dotleniającego musu, natychmiastowe nawilżenie i schłodzenie, jakby skóra w końcu złapała oddech. Mega przyjemne uczucie latem i dla właścicielek rozdrażnionej skóry. Choć moje oczy łzawią, jeśli podjadę nim za blisko. Nie zapycha, nie podrażnia wrażliwej skóry.
Bema – Tonik witaminowy
Odlewkę dostałam od Ani z bloga Co kręci Anulę. Jedyne co mu mogę zarzucić, to mógłby ciut lepiej łagodzić, choć nie mogę powiedzieć, żeby tego nie robił. Poza tym, wszystko mi w nim pasuje i mam ochotę na pełnowymiarowe opakowanie.
Soraya – Aqua Satin – Satynowy podkład z VitaHyal Complex
Lubię go. Nie bez powodu zatrzymałam się na nim dłużej, a to, że właśnie go wykańczam nie jest kwestią mojego skąpstwa. Jest specyficzny, trzeba znaleźć na niego sposób, bo nie przy każdej formie nakładania będzie wyglądał równie dobrze. Dogaduje się z moją humorzastą mieszaną skórą, a efekt jest dla mnie zadowalający. Nie męczę się z nim. Mogłabym do niego wrócić, ale zapas mam konkretny, jak w końcu kiedyś go ogarnę, będę nad powrotem do niego myślała. Jeśli macie ochotę na więcej to poświęciłam mu oddzielny wpis.
Melica – Odżywka organiczna przeciw wypadaniu włosów z masłem Shea i ekstraktem z łopianu
Całkiem przyjemny produkt, w końcu coś robiło wrażenie na moich włosach. Co prawda nie był to efekt wow, ale zupełnie dobrze radziła sobie z ogarnięciem moich włosów, niezależnie od tego jakiego szamponu używałam. No i przede wszystkim nie znęcała się nad moją wrażliwą skórą głowy. Włosy były wygładzone, nie obciążone, łatwo się je rozczesywało, a mam tendencję do plątania. Jednak nie zauważyłam, żeby wpływała na zmniejszenie wypadania włosów.
Oliv Aloe – Peeling do twarzy i ciała
Swego czasu sporo ich produktów wpadło mi w ręce. Ostatnio już prawie ich nie widuję na blogach, a szkoda bo mało która firma ma masło do ciała, które potrafi mnie zachwycić. Nie wiem czemu tak długo zwlekałam z użyciem tego gagatka. To chyba przez chwilowy zastój w peelingach. Czego innego się po nim spodziewałam. Jedyne co mnie w nim nie powala to zapach, ale fanki bardziej “męskich” powinny być zadowolone. Nadaje się do skóry twarzy, co mnie zaskoczyło. Drobinki są duże, wyczuwalne, ale nie tak ostre jak się tego spodziewałam. Jeśli nie przesadzę, to moja wrażliwa skóra nie będzie protestowała i szybko da się ukoić, jak po przeciętny żelu do mycia twarzy, a efekt wygładzenia jest odczuwalny. Nie zapycha, nie podrażnia, dobrze oczyszcza. A skoro tak to do ciała będzie za słaby., prawda? Jednak i tu daje radę, choć nie jest to opcja dla fanek mocnych zdzieraków. Raczej żel peelingujący na co dzień. Używałam zamiennie do twarzy i do ciała, w obu wersjach mi odpowiada. Gdyby tylko mieli inne wersje zapachowe, zapewne skusiłabym się na niego ponownie.
Holika Holika – Prime Youth Black Snail Repair Toner, Emulsion oraz Cream
Jak one mnie okrutnie zapychają. Czegoś takiego nie miałam już dawno. Nie ważne w jakiej kombinacji bym ich użyła, a jeśli odważę się na to kilka dni z rzędu to małe podskórne główki zamieniają się na bolące ropne wykwity. Makabra to mało powiedziane. Nie mam innego winowajcy, niż ten zestaw, bo jak tylko odstawiam, to moja skóra szybko wraca do normy, choć niestety z pamiątkami. Jeśli masz tendencję do zapychania to szczerze odradzam. Ja mam, choć mam wrażenie, że ostatnio mniejszą. Te gagatki przypomniały mi jak źle u mnie bywało.