Piątek, piąteczek, piątunio … toż to prawie lato się zrobiło. Słońce z rana sprawia, że nawet do pracy przyjemniej się idzie. A plan na weekend jest prosty, siedzieć na dworze ile się da. A jakie u Was plany?
Nacomi – Odżywka do włosów z olejem avocado i keratyną
Dziwny produkt, wchłania się momentalnie i po paru minutach pod prysznicem, podczas spłukiwania, włosy robią wrażenie, jakbym nic na nie nie nałożyła. Na każdym kroku włosy robią wrażenie, jakbym nic nie nałożyła. Jedynie czasami, jak nałożę jej za dużo to włosy są obciążone. Wtedy mam pewność, że o niej nie zapomniałam. Innego działania, mimo zużycia całego opakowania nie zauważyłam.
Skinfood – Black Sugar Perfect Essential Scrub – Peeling
Bardzo gęsta ciemna pasta, z dużą ilością ostrych drobin. Zapach ma delikatnie perfumowany, nie szkodliwy, ale też nie szczególnie zachwycający. To zdecydowanie mocny zdzierak, jednak mimo, że dałam skórze odczuć jego moc, nie sprawił mi szczególnego dyskomfortu. Po masażu, zostawiam maskę na tak długo jak mogę sobie pozwolić, czyli zazwyczaj około pół godziny. Trzyma się skóry świetnie, spokojnie można sprzątać z nią na twarzy. Nie uczula, nie podrażnia, nie zapycha. Łatwo ją zmyć, wystarczy woda i dłonie. Skóra po jest gładka, nawilżona, odżywiona, co zaskakujące nie rozdrażniona i nie podrażniona, mimo, że podczas zmywania też wykonywałam delikatny masaż. Więc tonizuję twarz i nakładam krem pod oczy, po dłuższej chwili, nadal nic się nie dzieje, a skóra ma coś jakby delikatną powłoczkę, mimo, że się nie świeci. Przy mojej mieszanej skórze mogę odpuścić sobie dalszą pielęgnację. Jest fajna, ale nie zachwycająca, poprawny, dobry peeling, który mimo swojej mocy, nie znęca się nad moją wrażliwą skórą. Może kiedyś kupię ją ponownie, ale raczej nie w najbliższym czasie. Jeśli macie ochotę na więcej, to już pisałam o niej i jej siostrach.
Isana – Mydło w piance – Cream Peach
Najładniejszy zapach mydła w piance na jaki trafiłam, brzoskwiniowy, słodki, nie przesadzony. Ale sama pianka mogłaby być gęstsza. Palmolive nie przebija, ale polubiłam ją na tyle, że jeszcze do niej wrócę.
Vianek – Łagodzący tonik-mgiełka do twarzy z ekstraktem z owoców róży
Mój ulubieniec. Całkiem przyjemny zapach różany. Silny strumień, 3 psiknięcia i cała twarz pokryta. Za każdym razem jednak żałuję, że strumień z atomizera to nie opisana na opakowaniu mgiełka. Działa, miał łagodzić i to właśnie robi. Choć może nie jest to całkowite łagodzenie, przynajmniej na mojej wiecznie rozdrażnionej skórze, ale jak na tonik bardzo dobre. Jak go spróbowałam, tak po inne toniki nie sięgałam, aż się skończył, zarówno za pierwszym, jak i drugim razem, bo to już moje 3 opakowanie. A u mnie to nie jest szczególnie częste, żebym miała w krótkim czasie wracać do tego samego produktu, skoro mogę testować ogrom innych. Zdecydowanie do niego wrócę, jest lepszy od większości toników, które miałam, poza tym relatywnie łatwo dostępny i w przystępnej cenie.
Yunifang – Miód – Sleepping Overnight Mask
Wspominałam, że ją mam w jednym z ostatnich wpisów zakupowych, jakie robiłam, prawie rok temu. Teraz nowości pokazuję tylko na Instagramie. Niestety ta maseczka nie robiła nic, ani dla skóry twarzy, ani dla włosów. Zużyłam, krzywdy mi nie zrobiła, ale nie kupię ponownie.
Delia – Tonik/mgiełka
Odlewkę dostałam od Ani z Aneczka blog. Przyjemna, nie robi nic złego, nawet moim wrażliwym oczom, a przelałam ją do pojemnika z atomizerem.
Bioxsine – Serum ziołowe przeciw wypadaniu włosów
Ampułki dostałam od Ani z Aneczka blog. Nie robi krzywdy, ma potencjał. Ania tak je zachwala, że muszę kupić sobie pełną kurację.
Idea Toscana – Normalizing Shampoo
Miniaturkę dostałam od Ani z Aneczka blog. Starczyła mi na prawie 2 tygodnie, na początku wszystko było dobrze, ale skóra powoli zaczynała mnie swędzieć, a włosy zrobiły się sianowate. Cocamidopropyl Betaine na 3 miejscu w składzie tłumaczy wszystko i tylko udowadnia, że moja skóra głowy nie toleruje tego składnika.
Only Bio – Żel do higieny intymnej
Odlewkę dostałam od Ani z bloga Co kręci Anulę. Fajny, wydajny, ale czegoś mu brakowało w temacie odczuwalnej długości świeżości.
Desert Essnece – Odżywka do włosów – Mango
Odlewkę dostałam od Ani z bloga Co kręci Anulę. Petarda … działa, zdecydowanie do mnie wróci. Muszę sprawdzić, czy używana dłużej tak samo fajnie będzie się zachowywać. Moje włosy były po niej cudowne. Choć zupełnie nie czuję zapachu, którym Anula tak się zachwycała.
Aliexpress – Silikonowa maska
Świetny produkt, ale … jest dla mnie za mała, więc nie mogę jej używać. Ale założenie jest świetne, bo rzeczywiście zapobiega szybkiemu odparowywaniu masek w płacie, które można trzymać 2 razy dłużej.
Frank Body – Glow Mask – Look Less Dead
Nie mam szczęścia do pielęgnacji perfumeryjnej. Jeśli chcecie, żeby wasza skóra wyglądała gorzej po masce, niż przed nią, to ta robi to idealnie. Skóra jest ściągnięta, przesuszona, wręcz szorstka w dotyku. Wyciągnęła z niej wszystko co dobre. A miała co wyciągać, bo użyłam ją jako ostatniej maseczki, po 2 innych. Zużyłam na 2 razy i efekt był za każdym razem ten sam. Pełnowymiarowe opakowanie 80 ml za 79 zł.
Vianek – Wzmacniająca maseczka do twarzy do cery naczynkowej z glinką czerwona i olejem sezamowym
Pachnie najłagodniej z nich wszystkich, zapach prawie nie zwraca na siebie uwagi, co dla mnie jest dużym plusem. Kolor ciemno pomarańczowy. Bardzo komfortowa w nakładaniu, kremowa formuła. Delikatnie zastygła, ale było to mniej odczuwalne, niż przy pozostałych, poza tym nie odczuwałam większego dyskomfortu podczas zdecydowanie za długiego czasu trzymania jej na twarzy. Po zmyciu, skóra była bardzo przyjemna w dotyku. To co mnie jednak zaskoczyło, nie potrzebowałam spryskiwać twarzy tonikiem, specjalnie przetrzymałam ten moment, nie było uczucia ściągnięcia czy zaczerwienienia. Wręcz przeciwnie maseczka zadziałała łagodząco. Pisałam o niej i jej siostrach w 3 produktach.