
Czarnobyl to jedno z tych słów, które momentalnie przyciąga moją uwagę, od wielu lat. Czasami mam wrażenie, że jeśli chodzi o artykuły w prasie i w necie, YT, programy TV i świetny serial HBO, widziała i czytałam wiele. Jednak książek wiele nie czytałam.

Ta książka mignęła mi gdzieś na Insta, ale nie planowałam zakupu. Za wiele książek mi ostatnio znowu przybyło. Jednak jeden słabszy dzień i chwila czasu w Empiku, która miała się tylko skończyć gazetą z dodatkiem … Czasami tak bywa. Nawet jej nie przejrzałam, uznałam, że nie ma opcji, żeby mi się nie spodobała.

Jak to człowiek, a raczej mama na urlopie, nie miałam czasu na czytanie książek. Ale zabierałam ją ze sobą, jak wychodziliśmy na pobliski plac zabaw. Tym bardziej, jak już do niej zajrzałam, to okazało się, że to głównie album/foto relacja. Więc tekstu nie ma tu za wiele. Na zdjęciach poniżej, pokażę Wam kilka fragmentów, które zrobiły na mnie większe wrażenia.

Na początku byłam zła na siebie,
że ją kupiłam, w pełnej cenie, zamiast poczekać na jakąś promocję. Tym bardziej, że nie było w niej nic szczególnego, czego bym nie wiedziała. Przynajmniej, aż do momentu, kiedy usłyszałam, o burzeniu i zakopywaniu domów. Niby takie oczywiste, a gdzieś mi to uciekło. I nagle moje nastawienie do niej, zmieniło się. W końcu może poznałam, już wszystko co wywołuje największą sensację. A jest jeszcze wiele informacji, które być może nie robią już takiego wrażenia i nie są już tak chętnie podawane dalej.

Siedzę sobie na placu zabaw, młody śmiga z dzieciakami. Jest piękna pogoda, czytam książkę i myślę o tym, jak moja mama w podobny sposób spędzała ze mną, choćby majówkę. Nie wiedząc jeszcze co się wydarzyło. Mama ma niedoczynność tarczycy, a ja Hashimoto.

Książka robi wrażenie, ale nie jest tak ciężka, żebym miała problem z tym, żeby przez nią przebrnąć. A tym co bije do mnie z niej to brak szacunku do życia ludzkiego. Jednostka nie ma znaczenia. Grunt to pozory. Niby nic nowego, ale jednak we mnie buzuje.

Jeśli chodzi o zdjęcia, to mam wrażenie, że wiele ich widziałam. Nie robią na mnie takiego wrażenia, jakiego się spodziewałam. Choć to też może być kwestia papieru na jakim zostały wydane. Nie jest to typowy papier, jakiego używa się w albumach.

Ostatnio oceniam książki pod kątem tego, czy zostawiam je na swoim regale, czy nie. Ta póki co zostanie na regale, ale ciągle jej sytuacja waha się. Z jednej strony podobała mi się. Z drugiej strony, nie wiem czy jeszcze do niej wrócę. Póki co poleciała do mojej mamy.

A czy polecam?
Nie odradzam, choć zdecydowanie warto do niej zajrzeć, przed zakupem. To nie jest bubel, ale sama musisz ocenić, czy wniesie coś do Twojego życia.



Wydawnictwo Albatros
